Jesienny rajd rowerowy

Dnia 25 października 2013 r. grupa czternastu uczniów i trzech nauczycieli „samochodówki” wzięła udział w jesiennym rajdzie rowerowym zorganizowanym, przez pasjonata tej formy aktywności ruchowej pana Sławomira Szmudę. Wyzwanie podjęły 4 uczennice i 10 uczniów z klas biologiczno-sportowych. Tematem przewodnim wycieczki było: turystyka rowerowa formą aktywności fizycznej.

Zbiórka o 8.00 przed szkołą. Tam krótka odprawa i ruszamy na pociąg. Kolejką SKM dojechaliśmy do Godętowa w towarzystwie studentki, która właśnie ruszała do lasu rozstawiać trasę Kaszubskiej Włóczęgi. Siedemnaście rowerów nie chciało się zmieścić do przedziału do tego przeznaczonego. Nasz wyjazd wsparła pani Maria Maj-Roksz i kolega z naszego pokoju pan Witold Turek ()nasz były nauczyciel – ale zawsze chętnie służący pomocą). Zadaniem tych ostatnich było zbieranie „niedobitków” oraz podnoszenie ducha w drużynie.

Do lasu ruszyliśmy z radosnym słoneczkiem towarzyszącym nam całą drogę. Pogoda cudna. Prawdziwa polska złota jesień. Na poranną rozgrzewkę mały podjazd lasem do Dąbrówki Wielkiej. Po drodze rzut oka w lewo, a tam pozostałości po starym poniemieckim cmentarzu. Tak w środku lasu. W Dąbrówce za ładnym dworkiem (obecnie Dom Seniora) skręcamy w prawo i w dół przez drewniany mostek nad strugą węgorza. Pod górę, przez tory w lewo i jeszcze raz w lewo zjazd nad ten sam strumyczek, który w tym miejscu krzyżuje się z nieczynną linią kolejową Lębork – Sierakowice. Przez strumień jakiś zdolny budowniczy zbudował kilkunastometrowej wysokości trzyprzęsłowy kamienny most. Kamienie równiutko w prostokąty łupane i murowane do sznureczka. Jest to most przy leśniczówce Lubonice, czy też ostatnio usłyszana nazwa wiadukt w Karczemkach. Tam krótka przerwa, obejście wiaduktu dookoła i ruszamy w dalszą drogę, przez Rozłazino (z kamiennym kościółkiem), Nawcz, Kętrzyno, Linię, Kobylarz. I tam skucha. Nie trafiłem na odpowiednią drogę zmylony śladami pozostawionymi przez drwali. Tośmy się potaplali troszkę w błotku i poprowadziliśmy rowery przez krzaczory na przełaj. Jeszcze chwila zastanowienia, wyśmiania GPS-a (stare porzekadło: chcesz nocować w lesie polegaj na GPS-się) i trafiliśmy na Szczelinę Lechicką i punkt widokowy tego rezerwatu. Tam przerwa, podziwianie jeziora Kocenko i Potegowskiego z niezłej w sumie wysokości.

Szybki zjazd do ziemnego Bunkra „Ptasia Wola”, w którym niektórzy przekonali się, że z plecakiem to może być trudno z niego wyjść. Łyk historii i ruszamy wąską ścieżką (fikołek) wzdłuż strumyka nad jezioro Lubygość, którego brzegiem docieramy do małej groty. Fotka i zatrzymujemy się jeszcze na samym końcu tego uroczego jeziorka by wspiąć się na olbrzymiego buka. Ruszamy dalej. Jezioro Kamienne z Diabelskim Kamieniem jest naszym kolejnym celem. Docieramy tam dosyć szybko. Rozsiadamy się na nim wygodnie, aby spróbować zjazdu po nim z lądowaniem na…Z atrakcji pozostały nam tylko kurhany w Lewinie, ale robi się ciężko. Kaszubskie wzniesienia wycisną wszystko z największego nawet twardziela. Do kurhanów docieramy jeszcze zgodnie z harmonogramem o 14.00. Tam 15 min przerwy i z wyjątkiem Michała, nikt już nie ma ochoty oglądać kamiennych kopców. Wszyscy siedzą lub leżą jak się da, a do domu jeszcze 25km.

Szczególne dziewczynom było ciężko. Kulaliśmy się powoli, nikt nikogo nie poganiał i tak przez Smażyno i Luzino dotarliśmy do szkoły.Po takiej wycieczce już żadna nie będzie wam straszna. Przejechaliśmy razem 75 km.

Pozdrower i do następnego. Może na zamek w Łapalicach?

Share:

Author: Administrator