Zwiedzamy Wrocław

Dzień I

Jak na dwudziestopierwszowieczne standardy ogromnym zaskoczeniem był fakt, że cała grupa zebrała się na czas mimo nieludzko wczesnej pory. Odprawa, ku zaskoczeniu wszystkich, przebiegała również wyjątkowo sprawnie. Lot samolotem, mimo lekkiej paniki części grupy okazał się „nie takim diabłem strasznym, jak go malują”.

Dojechaliśmy do schroniska co najmniej trzynastoma liniami autobusowymi oraz dziewięcioma tramwajowymi. Podróż mimo niedogności była przyjemna. Po zakwaterowaniu kierownik kulturalno – oświatowy przybliżył nam historię lotniczych zakładów naukowych, na których terenie znajduje się nasza noclegowni

Kolejne godziny upłynęły pod znakiem podziałów. Pierwszą grupę stanowiły olimpijskie nadzieje, dla których we Wrocławskim Parku Wodnym wydzielono specjalną część basenu o głębokości 80 cm. Drugą grupę stanowili szaleńcy, którzy postanowili w krótkim czasie sprawdzić maksymalną przepustowość zjeżdżalni wodnych. Zdjęć z tej części wycieczki nie możemy zamieścić z powodu zbyt drastycznych scen. Po kilku godzinach zabawy wszyscy amatorzy mokrego szaleństwa mogli cieszyć się klimatyzowanym powietrzem, wysokokalorycznym jedzeniem oraz bezmyślnym spoglądaniem w przestrzeń z perspektywy wygodnej, drewnianej ławki znajdującej się w centralnym punkcie Galerii Dominikańskiej. Po wizycie w jednym z największych centrów handlowych Wrocławia pokonaliśmy tę samą trasę, by cieszyć się kawałkiem wspólnej podłogi i poddać się dyktaturze naszych najwspanialszych i kochanych opiekunów. Tak upłynął pierwszy dzień już wyjątkowej i niezapomnianej wycieczki.

W oczekiwaniu na lot - jest stress????
W oczekiwaniu na lot - jest stress????

Dzień II

Drugi dzień rozpoczęliśmy mocnym akcentem – zwiedzaniem Panoramy Racławickiej. W samo południe weszliśmy do ciemnego tunelu, a to, co zobaczyliśmy na jego końcu zaparło dech w piersiach i klatkach piersiowych. Ponad 1300 metrów kwadratowych płótna pochodzącego z innego wymiaru, niesamowite sceny batalistyczne, panoramiczność i realizm to elementy, które czynią dzieło wyjątkowym. Po tym estetycznym przeżyciu zaczęliśmy oddychać atmosferą miasta mostów. Poddaliśmy się dyktaturze przewodnika, ale było warto. Zwiedziliśmy wiele interesujących zaułków, nietypowych miejsc i słuchaliśmy często szokujących opowieści o przeszłości miasta. Dotarliśmy też do magicznego miejsca zakochanych – mocno obciążonego kłódkami mostu miłości.

Kolejnym etapem naszej wędrówki były miejsca sakralne oraz Duchowe Centrum Kibica Euro 2012. Kresem marszruty było zwiedzanie dzielnicy tolerancji – miejsca, w którym stykają się różne wyznania i różne kultury. Podczas całej wędrówki szukaliśmy wrocławskich krasnali. Spośród trzystu udało nam się sfotografować sześć – jest to niewątpliwie rekordowy wynik, bo stanowi aż dwanaście procent całej populacji wrocławskich krasnali. Dumni z siebie udaliśmy się na zasłużony wypoczynek w parku. Wykorzystując tym razem już tylko jeden autobus wróciliśmy do schroniska, gdzie po spożyciu pospiesznej wieczerzy oddaliśmy się rozrywkom sportowym.

Do zmroku walczyliśmy zawzięcie o puchar kierownika wyprawy. Pucharu nie przyznano z powodu ujawnionego braku regulaminu zawodów. Tuż przed snem powróciliśmy myślami do Placu Solnego, Katedry pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, budynków Uniwersytetu Wrocławskiego oraz gmachu Biblioteki im. Ossolińskich. Był to kolejny, wyjątkowo udany dzień. Z niecierpliwością czekamy na poranek dnia trzeciego.

Dzień III

Trzeci dzień naszej wyprawy był dniem naznaczonym obcowaniem z naturą i sztuką. Pierwszym etapem stał się relaks w Ogrodzie Japońskim, w którym podziwialiśmy wyjątkowe aranżacje roślinne. Nie zabrakło tu również interesujących okazów fauny z gatunku „Pisces”. Przed wejściem do ogrodu podziwiać mogliśmy okazały budynek Hali Stulecia, a przed nią wyjątkowe fontanny, do których jeszcze wrócimy…

Na naszej trasie nie zabrakło też ponownie obiektów sakralnych, tym razem podziwianych od wewnątrz. Następnie kilkoro śmiałków odważyło się na wspinaczkę na wieżę matematyczną Uniwersytetu Wrocławskiego. Tu podziwiać mogliśmy piękną panoramę miasta. Podczas wspinaczki na wieżę zwiedziliśmy kilka okazałych sal uniwersytetu, min. najbardziej reprezentacyjną salę Wrocławia – Aula Leopoldina oraz Salę Muzyczną. Na jednym z najwyższych poziomów wieży zaznaczono linię południka 17 stopni    Godziny popołudniowe upłynęły pod znakiem Euro 2012. Stare Miasto zaroiło się od kibiców różnych narodowości. Czesi i Rosjanie liczyli na zwycięstwo w jednym z meczów inauguracyjnych. Ich radość udzieliła się wszystkim. My natomiast znaleźliśmy azyl w Teatrze Współczesnym i spędziliśmy ten wieczór intelektualnie, obejrzeliśmy spektakl pod tytułem „Pułapka” i nadal jesteśmy pod wrażeniem gry aktorskiej. Całkowita izolacja od wydarzeń Euro 2012 nie powiodła się. Okazało się, że mecze oglądać można również na ekranach telefonów komórkowych. Do schroniska dotarliśmy bezpiecznie, eskortowani przez kordony policji.

Dzień IV

Czwarty dzień rozpoczęliśmy wizytą we Wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym. Oglądaliśmy zwierzęta skaczące, pełzające, fruwające i pływające. Trafiliśmy także na godzinę karmienia słoni indyjskich, które oczarowały nas finezyjnymi ruchami uszu i zalotnym spojrzeniem. Poziom adrenaliny podnieśliśmy sobie przy klatce z dzikim rysiem, a przy wybiegu dla lwów poczuliśmy, że nie ma żartów z nienażartym lwem. Ponieważ po kilku godzinach spaceru poczuliśmy wilczy apetyt, to udaliśmy się do miejsc, słynących z dobrej i taniej kuchni polskiej, czyli do Mc Donaldsa i KFC.

Posileni i zadowoleni wyruszyliśmy w drogę, aby zdobyć jedną z czterech aren zmagań 11 wspaniałych. Po kilku przesiadkach i dwóch godzinach jazdy ujrzeliśmy architektoniczny cud, przypominający rolkę papieru toaletowego. Rozpierała nas duma, że jesteśmy z Trójmiasta. Tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy dzień pełen nowych doznań. Z niecierpliwością czekamy na następn

Dzień V

Wszyscy w pełni sił i w samo południe wybraliśmy się na rejs statkiem. Wrocław to miasto trzystu mostów, więc przepłynięcie pod trzema było mało satysfakcjonujące, lecz ujrzenie tych samych miejsc z innej, płynącej perspektywy było dobrym uzupełnieniem wycieczki. Po wodnej przygodzie udaliśmy się do ogromnego centrum handlowego, by wydać pieniądze (ciężko zarobione przez naszych rodziców dop. red.)

Na myśl o jutrzejszym poranku robi nam się słabo, musimy wstać skoro świt i wczesnym rankiem stawić się na odprawie bagażowej na lotnisku Copernicus. Ta nieludzka pora jest zemstą naszego kierownika za wszystkie spóźnienia i nieprzespane noce. Nadszedł czas na podsumowanie. O osobiste refleksje poprosiliśmy uczestników wyprawy. Najbardziej interesujące przytaczamy poniżej.

◊◊◊◊◊

Utkwiły nam w pamięci tramwaje oraz nasze mokre grzywki podczas deszczu” – Nicol, Małgorzata, Magdalena, Anna, Daria i Agata.

◊◊◊◊◊

Najmilej wspominamy spotkanie oko w oko z piraniami we wrocławskim ZOO, niesamowitą Panoramę Racławicką oraz inscenizację „Pułapki” Różewicza. Nie zapomnimy też intelektualnego wysiłku naszej wycieczkowej maskotki,włożonego w pointę, która brzmiała: Żeby polecieć, to trzeba zbudować lotnisko”. Wszyscy się z tym zgadzamy, lecz żałujemy, że jutro żegnamy Wrocław” – Magda, Aneta, Krzysztof, Arnil, Maciej, Dawid, Robert, Damian, Julita i Blanka.

◊◊◊◊◊

Podobało nam się ZOO, gdzie zobaczyliśmy dzikie kuny. Jesteśmy pod wrażeniem wrocławskiej kuchni (lubię placki) oraz naszej maskotki – przystojniaka z wycieczki.” – Aneta, Kamila, Natalia, Karolina i Maja.


◊◊◊◊◊

„My, z królem Julianem na czele, byłyśmy zniesmaczone brakiem kultury wrocławian, lecz mile wspominamy pobyt w centrum kulturalno – rozrywkowym.”

◊◊◊◊◊

„Zapamiętamy niesamowity klimat EURO 2012, rozśpiewanych kibiców, gwar na ulicach i mnóstwo biało-czerwonych akcentów” – Marianna, Angelika, Martyna, Alicja i Daniela.

Share:

Author: Administrator